You are currently viewing Rozmyślanie nad otaczającą codziennością

Rozmyślanie nad otaczającą codziennością

Naszym ( tych którzy są aktywni w głoszeniu) celem nie jest doprowadzenie za wszelką cenę do realizacji naszej osobistej wizji życia, lecz wypełnienie woli Bożej. Nie wszyscy ludzie dają posłuch danemu zwiastowaniu od Boga, nie wszyscy też są gotowi iść za Chrystusem bez zastrzeżeń. Będą zawsze tacy, którzy się sprzeciwią. Byli tacy także wśród ludzi, słuchających Jezusa, a później apostołów. Ale On nigdy nie zamartwiał się tymi, którzy Go nie przyjmowali. Przeciwnie, radował się i dziękował Ojcu za to, że pewne rzeczy zakrył przed niektórymi ludźmi. Źródłem naszej satysfakcji także nie może być pełne powodzenie naszej usługi, lecz pełne wywiązanie się z Bożego posłannictwa. Jeśli jesteśmy pewni, że wykonujemy to, co zlecił nam nasz Pan, możemy i powinniśmy doświadczać pełni Jego radości, choćby nawet nikt nie rozumiał i nie przyjmował naszej służby. Wynika z tego, że każda frustracja, każde zniechęcenie ma swoje źródło w naszej cielesności i niedojrzałości duchowej. Bóg bowiem nigdy nie jest pokonany, nigdy zniechęcony, nigdy sfrustrowany. Jego wspaniały plan realizuje się bez przerwy i Jego wspaniałe cele zostaną w stu procentach osiągnięte. Będąc po Jego stronie, możemy być absolutnie pewni ostatecznego zwycięstwa, a każda cząstkowa bitwa, bez względu na to, czy w naszym mniemaniu wygrana, czy przegrana, jest kolejnym krokiem w stronę tego zwycięstwa. Jeśli zajmiemy taką postawę, unikniemy zniechęcenia, wyzwolimy się z niego, o ile ono już nas ogarnęło, i będziemy mogli zawsze i wszędzie, niezależnie od widzialnych okoliczności, wykrzykiwać wraz z psalmistą: „Prawica Pana podniesiona, prawica Pana odnosi zwycięstwo” (Ps 118:16). Wszystkie udręki, które człowiek sam sobie wynajduje i sam się im poddaje zawierają się w jednym słowie: jutro. W rzeczywistości nie tylko zakłócamy swój obecny spokój, ale często wręcz paraliżujemy siły potrzebne nam na dzisiaj. Wiara w Boga to ufność Bogu. Każda kolejna godzina życia z Nim objęta jest Jego mocą, doświadczamy tego dzień po dniu, skąd więc ta potrzeba zamartwiania się na zapas? Zdążając do celu w górze dzięki pomocy Pana, który nas prowadzi, niczym wioślarz w łodzi odwróćmy się plecami do jutra. Uczmy się cierpliwości w nadziei, gdyż zerkanie w przyszłość tylko zmąci nam to, co wieczne, stwarzając przeszkody nie uwzględniające przewodnictwa Chrystusa. Żyjmy zagłębieni w wodach „dzisiaj” i skupieni na tym, co teraz trzeba zrobić. Każdego dnia korygujmy kierunek według kompasu Słowa Bożego, wówczas z całą pewnością będziemy przybliżać się do celu. Wiara właśnie dlatego odwraca się plecami do przyszłości, bo w dniu obecnym ma przed oczami wieczność. Dramatem człowieka jest brak nadziei na nią, brak właściwej perspektywy życia.. pewien mądry człowiek mówił; duchowymi przeżyciami trzeba się dzielić. Nie da się nimi długo cieszyć w samotności. Samo podejście, aby tak robić, niszczy je. Przyczyna jest oczywista: im bliżej nasze dusze przychodzą do Boga, tym bardziej wzrasta nasza miłość; im większa jest nasza miłość, tym mniejsze jest samolubstwo, a większa troska o dusze innych. Tak więc wzrost duchowego doświadczenia, na tyle na ile jest ono prawdziwe, przynosi silne pragnienie, aby inni poznali tą samą łaskę, którą my się cieszymy. To prowadzi całkowicie naturalnie do większego wysiłku, aby prowadzić innych do bliższej i bardziej satysfakcjonującej społeczności z Bogiem… Impuls, aby się dzielić, zaszczepiać, zazwyczaj towarzyszy prawdziwemu spotkaniu z Bogiem i duchowymi rzeczami. Ta kobieta przy studni, po inspirującym ducha spotkaniu z Jezusem, zostawiła dzbanek, pobiegła do miasta i usiłowała przekonać swoich przyjaciół, aby przyszli i spotkali się z Nim. Chodźcie zobaczcie człowieka – powiedziała – który powiedział mi wszystko, co uczyniłam, czy to nie jest Chrystus? Nie dało się utrzymać jej duchowej ekscytacji w zamknięciu serca. Musiała komuś powiedzieć. A jak to w obecnym czasie jest w naszym życiu?.