Nie dawajcie diabłu przystępu… Efez. 4:27 Na parkingu pewnej firmy pojawił się byk, który zbiegł z niedalekiego pastwiska. Kilku pracowników starało się zapędzić go z powrotem na łąki, ale nie docenili faktu, że częścią ich służbowych strojów były czerwone koszule. Byk zaatakował ich i pognał za nimi do budynku służbowego, gdzie nie zatrzymał się nawet na korytarzu i wtargnął aż do biura samego dyrektora. Przerażeni pracownicy pouciekali tylnim wejściem, zamykając byka w budynku. Zanim przybyła pomoc, ważący czterysta kilogramów byk zniszczył tam meble i sprzęty, narobił dziur w ścianach i zjadł rośliny doniczkowe.
Nieproszony gość został dopiero uspokojony zastrzykiem. Historia ta może posłużyć za przykład połowicznej walki z grzechem. Mamy wrażenie, że łatwo zapanujemy nad nim, ale jednocześnie sami prowokujemy sytuacje prowadzące do niego. Przypomina to wypędzanie byka przez kogoś w czerwonej koszuli. Zanim zdążymy się zorientowa
, diabeł zignoruje napis „tylko dla personelu” i opanuje nas całkowicie. Jeżeli podchodzimy do tej sprawy poważnie, musimy zdecydować się na radykalne kroki. Nie możemy w jednej części należeć do Pana, a w drugiej dawać przystęp grzechowi. Lekceważąc zagrożenie, nim się zorientujemy, grzech sprawi w duszy tyle
szkód, że jeszcze długo odczuwać będziemy tego następstwa. Jezus przyjdzie nam zawsze z pomocą, ale i my miejmy się na baczności, wystrzegajmy się „czerwonych koszul”.
Miłość Chrystusa i nasze posłuszeństwo woli Bożej najlepiej uchronią nas przed upadkiem.
„Są pokusy, z którymi nie można walczyć, trzeba odwrócić się i uciekać.
Bóg nasz jest w niebie, czyni wszystko, co zechce. Bożyszcza ich są ze srebra i złota, Są dziełem rąk ludzkich. Mają usta, a nie mówią, mają oczy, a nie widzą…. Psalm 115,3-5
Któż wytwarza bóstwo i odlewa bałwana, który na nic się nie zda?
Oto wszyscy jego towarzysze narażają się na wstyd, a rzemieślnicy – wszak to tylko ludzie; niech się zbiorą wszyscy i staną, a przelękną się i wszyscy się zawstydzą.
Kowal wytwarza je pracując przy żarze węgla, nadaje mu kształt uderzeniami młota i robi go za pomocą swojego ramienia; gdy jest głodny, traci siłę, gdy nie pije wody, omdlewa. Snycerz rozciąga sznur, kreśli zarysy czerwonym ołówkiem, wycina go dłutem, wymierza go cyrklem i wykonuje go na podobieństwo człowieka, jako piękną postać ludzką, która ma być ustawiona w domu. Narąbie sobie cedrów lub bierze cyprys alb o dąb i czeka, aż wyrośnie najsilniejsze pośród drzew leśnych, sadzi jodłę, która rośnie dzięki deszczom. Te służą człowiekowi na opał, bierze je, aby się ogrzać, roznieca także ogień, aby napiec chleba. Nadto robi sobie boga i oddaje mu pokłon, czyni z niego bałwana i pada przed nim na kolana. Połowę jego spala w ogniu, przy drugiej jego połowie spożywa mięso, piecze pieczeń i je do syta […] a z reszty czyni sobie boga, swojego bałwana, przed którym klęka i któremu oddaje pokłon, i do którego się modli, mówiąc: Ratuj mnie, gdyż jesteś moim bogiem!
Nie mają poznania ani rozumu, bo zaślepione są ich oczy, tak że nie widzą, a serca zatwardziałe, tak że nie rozumieją. A nikt tego nie rozważa i nikt nie ma tyle poznania i rozumu, aby rzec: Jedną jego połowę spaliłem w ogniu i na jego węglach napiekłem chleba, upiekłem też mięso i najadłem się, a z reszty zrobię ohydę i będę klękał przed drewnianym klocem?
Kto się zadaje z popiołem, tego zwodzi omamione serce, tak że nie uratuje swojej duszy ani też nie powie: Czy to nie złuda, czego się trzymam? Ks. Iż. 44,10-20