Posłyszane z ciekawej książkowej historii…
Czasami śmieszą mnie dziwne wymówki starszych osób. Często spotykam przeświadczenie o tym że stając się starszymi kończymy ze służbą. Ciągle szukam wersetów które pokazywałyby że gdy stajemy się starsi i że nie jesteśmy już zobowiązani do świadczenia o Jezusie. Niezależnie od tego kim jesteśmy, jaką mamy pracę, mamy jeden obowiązek który nie zniknie wraz z wiekiem – bycie świadkiem.
Chciałbym opowiedzieć wam o mojej nowej przyjaciółce. Ma na imię Nell i poznałem ja kilka lat temu. Nell miała ciężkie życie; jej dwoje dzieci są niedorozwinięte, jej maż zginął w wypadku samochodowym będąc wyrzuconym przez przednia szybę, a wszystkie kości jej nóg i stóp zostały połamane. Zaczęła krzyczeć w bólu: „Boże zabierz mnie do domu!”. Odpowiedział jej głos mówiący: „Jeszcze nie nadszedł twój czas”. Po sześciu miesiącach spędzonych w szpitalu, Nell otrzymała kopię książki „Jak dzielić się Jezusem bez strachu”. Miała 73 lata i w końcu nauczyła się tego jak dzielić się swoją wiarą. Udokumentowaliśmy jej rezultaty i okazało się że z powodu tej kobiety w okolicach Statesville w Północnej Karolinie zbawionych i ochrzczonych zostało 2 600 ludzi. Nell powiedziała mi kiedyś: „Bill, Szatan ciągle próbuje mnie atakować, ale nigdy mu to nie wychodzi”. Zapytałem czy cos się znowu stało. Odpowiedziała: „Niedawno upadłam i wybiłam sobie rękę. Poszłam do szpitala gdzie mi ją nastawili. 15 osób z personelu przyjęło Jezusa i rozdałam ponad 100 Nowych Testamentów z mojego wózka”. Uśmiechnęła się i powiedziała: „Nigdy mu nie wychodzi, Bóg wszystko obraca w błogosławieństwo”.
Kolejna historia którą chciałbym się z wami podzielić, odmieniła moje myślenie dotyczące dzielenia się Słowem. Prawdopodobnie Ci z was którzy są ze Stanów Zjednoczonych wiedzą kim jest John Denver, ale nie wiecie pewnie że byłem ostatnią osobą która się z nim widziała przed jego śmiercią. To była 5.00 nad ranem na lotnisku O’Hare w Chicago. Byłem wtedy w poczekalni, czekając na swój lot. Wszyscy dookoła mnie spali. Gdy rozejrzałem się po Sali, zdawało mi się że widziałem Johna Denvera. Widziałem go już poprzednio, ale ten człowiek wyglądał bardzo słabo i mizernie więc nie byłem pewien czy to on. Obok niego stał kubek po kawie i kilka małych buteleczek whisky. Duch Święty nie dawał mi spokoju więc podszedłem do niego.
Stanąłem za jego krzesłem i zapytałem: „John?”. Podskoczył, zaskoczony, po czym wyciągnął rękę by się przywitać: „Cześć, nie widziałem Cię od kilku lat”, „Ja pana również” – odpowiedziałem. „John, modliłem się za Ciebie od ponad 5 lat i mam dla ciebie wiadomość od twojego zmarłego ojca, Dutcha. A tak przy okazji, dlaczego nie latasz swoim Windsongiem?” – John był pilotem a Windsong to jego prywatny odrzutowiec. Zapytałem: „Czy Craig jest dalej twoim drugim pilotem? A co u trójki twoich dzieci?”. Widać było że jest trochę zmieszany tym że wiem o nim tak dużo. To czego nie wiedział to fakt że 18 lat temu, jego ojciec był drugim pilotem w samolocie którym leciałem załatwiać moje mafijne interesy. Jego ojciec, który dziewięć lat po moim nawróceniu sam wyznał Jezusa Panem, powiedział mi że pewnego dnia będę dzielić się ewangelią z jego synem. Wyglądało na to że to właśnie ta chwila.
Przez następne dwie godziny pokazałem Johnowi krok po kroku na czym polega Boży plan zbawienia. Nie było wersetu w Piśmie którego by nie rozumiał, ale również nie było wersetu którego by zaakceptował. Zapytałem go: „John, dlaczego uważasz że Jezus nie może zostać twoim Panem i Zbawicielem?”. Podał mi konkretną datę, czas i miejsce. Miał wtedy 12 lat i nauczyciel ze szkółki niedzielnej powiedział mu że tylko Jezus Chrystus jest drogą, prawdą i życiem. Postanowił wtedy ze nie będzie dla niego żadną z tych rzeczy. Bardzo zmartwiłem się tym co powiedział.
Kiedy się rozchodziliśmy miałem łzy w oczach. Byłem bardzo zawiedziony i modliłem się: „Boże, dlaczego pozwoliłeś mi przejść przez to wszystko w tej rozmowie skoro i tak John odrzucił Ciebie?”. Wtedy przypomniał mi się pewien fragment który odmienił moje myślenie o ewangelizacji i mam nadzieje że odmieni i wasze. Werset pochodzi z 2 listu do Koryntian: „Dla jednych jest to woń śmierci ku śmierci, dla drugich woń życia ku życiu”. Słowo „śmierć” występuje w Piśmie często jako separacja od Boga.
Gdziekolwiek pójdziecie, komukolwiek będziecie głosić, reprezentujecie Króla Królów i Pana Panów i nie musicie się martwić, gdyż Biblia ma w sobie wielką moc.
Jest wielka różnica w dzieleniu się swoją wiarą poprzez Biblię od dzielenia się w każdy inny sposób.