Oto jedno z wielu świadectw, osób, którym Pan Bóg poprzez brata Fundacje i jego współpracowników ocalił życie na wieczność.
Droga życiowa, którą wybrałem, była drogą szeroką i przestronną. Nie szedłem nią, ale pędziłem na złamanie karku wprost do piekła, nie zdając sobie sprawy z tego, co tak naprawdę robię ze swojego życia. Paliwem napędowym był alkohol, no i przede wszystkim bunt, niezależność bez jakichkolwiek oznak rozwagi i posłuszeństwa wobec obowiązującego prawa. Upór i pożądanie − to były moje wizytówki. Czynienie zła zdominowało mnie do tego stopnia, że chciałem nawet własną duszę zaprzedać diabłu, aby tylko ziściły się moje złe pragnienia. Pogoń za nimi doprowadziła mnie do ruiny psychicznej i fizycznej. Wylądowałem na dworcu PKP jako bezdomny, menel, który „żulił” na alkohol. Piłem denaturat i spałem z mężczyznami. Zamieniłem relacje z moją rodziną, żoną i córeczką, na życie w pohańbieniu i zniewoleniu. Były momenty, że na poważnie rozmyślałem o popełnieniu samobójstwa.
Gdy wszystko w moim życiu legło już w gruzach, ktoś, już nawet nie pamiętam kto, skierował moje dążenia do Jezusa Chrystusa. Zacząłem czytać niebieską książeczkę pt „Nowy Testament” i zwarte w nim treści miały niesamowity wpływ na zmianę sposobu myślenia i postrzegania przeze mnie rzeczy na tym świecie. Trafiłem do ośrodka w Boguszowie Gorcach, gdzie podjąłem decyzję o oddaniu przewodnictwa nad moim zmanierowanym charakterem i życiem Jezusowi. On uwolnił mnie od zniewolenia alkoholem, narkotykami i pornografią. Zmienił moje myślenie o sobie i otaczających mnie ludziach, wyrwał mnie z bezdomności. Przebaczając moje grzechy, napełnił moje serce pokojem, radością i nadzieją na lepsze jutro. Dzisiaj jestem w Nim, rezygnując z własnej grzesznej sprawiedliwości. Warto było posłuchać rad tych, którzy wiedzieli już lepiej, jak smakuje prawdziwa wolność.
Andrzej