You are currently viewing Nie oglądaj się wstecz

Nie oglądaj się wstecz

Chciałbym się z wami podzielić pewnym doświadczeniem, które nauczyło mnie, aby nie cofać się z kierunku, który Bóg wskazuje. Myślę, że może mieć to znaczenie.

Jakiś czas temu zaangażowałem się w wiele różnych rzeczy związanych z różnymi dziedzinami. Po pewnym czasie powiedziałem sobie i tym którzy byli w tych problemach: gdy jesteśmy na skrzyżowaniu dróg to proponuję, abyśmy poświęcili czas na modlitwę, post i szukanie Bożej woli. (Po takiej modlitwie może się okazać że odpowiedź nie jest taka jaką się spodziewamy np; w niedzielę była modlitwa, a w środę zwalniają  Cię z pracy)

 Poświęciłem Czas na odkrywanie Bożej woli. Któregoś dnia wybrałem się do jednego z parków, aby móc spędzić samotnie czas na modlitwie. Wybrałem drogę i ruszyłem na spacer Miałem ciężką sytuację finansową, straciłem relacje z ludźmi, którzy wydawali się być przyjaciółmi i wiele innych rzeczy się wydarzyło. A to wszystko dlatego, że często stawiałem na swoim. Chcąc być religijny, nie zgadzałem się, na wszystkie oczekiwania ludzi i nie poszedłem na kompromis, choć nie wiedziałem czy jest to do końca właściwe. W czasie drogi natrafiłem na ścieżkę, na której znajdowała się chmara much. Zatrzymałem się, kilka z nich ugryzło mnie, bardzo nie lubię robactwa więc cofnąłem się i przyglądałem się. Pomyślałem: Wspaniale ?!, Żeby dojść do końca, muszę przejść przez tą przeszkodę, a to dopiero połowa drogi. Nie ma znaczenia czy pójdę do przodu, czy ruszę z powrotem to tak samo daleko. Mogę wrócić po swoich śladach, uniknąć tych gryzących much i znaleźć się w tym samym miejscu”. Możliwość powrotu wydawała się całkiem pociągająca. Wtedy, poczułem obecność Bożą wokół mnie. Znalazłem się w takim miejscu, jakby wszystko zatrzymało się i ktoś spoglądał na mnie, aby zobaczyć, czy ruszę łatwą drogą wstecz, czy też podejmę trudniejszą drogę w przód. Choć decyzja całkowicie należała do mnie, czułem, jakby było coś wielkiego w tej decyzji. Może wydawać się, że to jest jakieś szalone, lecz w tym momencie miałem takie wrażenie, – spacer z modlitwą, droga, którą wybrałem, chmura much, chwila decyzji – myślę że to wszystko było zdarzeniem zrządzonym przez Pana, aby doprowadzić mnie do tej chwili. Gdy to przemyślałem to sytuacja ta nabrała znaczenia, decyzja stała się łatwa. Zacisnąłem zęby i ruszyłem w środek much. Zdumiewające było to, że nie było to wcale tak złe, jak myślałem. Kilka razy zostałem ugryziony, bolało, lecz nie umarłem. Wepchałem się, przeszedłem i ruszyłem na dalszy spacer z modlitwą. W taki sposób Bóg odpowiedział na moją modlitwę, nie usuwając chmury much, lecz przeprowadzając mnie przez nią i dając mi łaskę do cierpliwego zniesienia tego. Sytuacja ta nie nauczyła mnie czegoś o muchach, lecz czegoś o trudnościach, na które natrafiłem. Bóg nie zamierzał dać mi tego czego ja chciałem ,zamierzał zmienić moje myślenie idąc zemną przez to wszystko do miejsca, które sam przygotował. Ciężkie niezrozumiałe decyzje, mogą zranić, lecz nie mogą zabić nas, musimy przejść i to dzięki Jego łasce i tak też zrobiłem. Nie mierze powodzenia zewnętrznymi rzeczami; liczbami, pieniędzmi, służbami itd. Nauczyłem się czegoś o sobie. Tak, było to bolesne, pewne powiedzenie się tu sprawdza ” Nie ma bólu, nie ma zysku ” To się pojawi, lecz również zniknie, jeśli będziesz szedł do przodu. Jeśli zaczniesz poddawać się prowadzeniu swoich uczuć to będziesz podejmował zawsze złe decyzje. Najczęściej dobre decyzje nie wywołują dobrego samopoczucia. Robienie tego, co właściwe jest zazwyczaj bardzo trudne.

Kiedy Hiszpański odkrywca Cortez wylądował w Południowej Ameryce, chciał upewnić się, że jego ludzie nie ulegną pokusie rezygnacji i powrotu do Hiszpanii, gdy sytuacja stanie się trudna. Gdy więc wylądowali na brzegu i rozładowali statki, kazał je spalić. Nie miało być powrotu – albo wygrają, albo zginą walcząc.

Chciałbym, abyśmy jako naśladowcy Chrystusa, ludzie którzy twierdzą, że znają Pana, mieli tyle wiary w Pana Jezusa, jak ci, którzy wierzyli Cortezowi. Spalili statki i poszli za nim w dżunglę, nie wiedząc dokąd idą i na co tam trafią. O ileż bardziej możemy ufać Panu Jezusowi, nie tylko co do tego, że nas wyprowadzi z Egiptu, lecz co do tego, że przeprowadzi nas przez pustynię i wprowadzi do Ziemi Obiecanej?